niedziela, 30 marca 2014

Fondant, czekolada, winyl i Pho

Dawno mnie tu nie było,ale chyba wróciłam.

Pierwszy raz od bardzo długiego czasu miałam weekend, podczas którego naprawdę odpoczęłam.
A zaczął się stresem - podjęłam wyzwanie rzucone przez Plate Of Joy  i nie czekając na wolny weekend, w piątek o godzinie 21 zaczęłam przyrządzać pierwszy w swoim życiu fondant czekoladowy z masłem orzechowym. Byłam przygotowana na wielką porażkę,a tu BUM - wyszedł za pierwszym razem i był strasznie dobry. Przepis autorstwa Donny Hay jest naprawdę dobry i chyba będę piekła fondanty częściej z różnymi dodatkami.

To mój :


A to oryginał i przepis:

Całą sobotę biegałam po mieście załatwiając sprawy na które w tygodniu nie mam czasu. Nie oznacza to jednak, że załatwiłam wszystko co chciałam :) A wieczór - no cóż - 3 godziny gotowania buliony do zupy Pho - ale opłaciło się, bo zupa wyszła świetna - kilka drobnych poprawek i będzie idealna. Wtedy pewnie zamieszczę przepis.



 Nie wiem jak to możliwe, że odpoczęłam mając tak intensywny weekend,ale udało się. Zakończyłam go wizytą w Pijalni Czekolady Wedla (pitna czekolada z różą to było coś) i na giełdzie płyt winylowych. Nie sądziłam że tyle przyjemności da mi przeglądanie tych płyt, a teraz słuchanie. Najwięcej płyt winylowych, które kupuję okazało się,że to płyty bluesowe - Canned Heat, Janis Joplin, Martyna Jakubowicz, Elżbieta Mielczarek i Nocna Zmiana Bluesa. To niesamowite jak człowiek po kilkunastu latach wraca do tego na czym się wychował, uśmiecham się słuchając "W domach z betonu" Martyny Jakubowicz (swoją drogą to słuchając jej płyt moi rodzice wymyślili dla mnie imię :)), i dziwię się, że jestem w stanie po takiej przerwie zaśpiewać tekst prawie całej piosenki.
Czarna płyta kręci się na gramofonie, a ja popijając herbatę wracam do lektury Haruki Murakami...
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz